Kobieta i jej synek mieszkali pod pragą. 40-letnia Jana K. i 3-letni Adam mieli wybrać się na świąteczne ferie do pensjonatu "U Sochorów" w Peci pod Śnieżką. Ostatni raz oboje widziani byli 27 grudnia.
30 grudnia, były partner Jany zgłosił zaginięcie jej oraz ich syna. Do akcji poszukiwawczej ruszyły służby mundurowe oraz ratownicy GOPR. To była największa akcja poszukiwawcza w Karkonoszach od kilku lat. Łącznie udział w niej wzięło 150 osób.
Jak informuje portal 24jgora.pl w końcu natrafiono na ślad kobiety na nagraniach z miejskiego monitoringu. W środę (28.12) kobieta i jej synek ciągnący saneczki zostali uchwyceni przez kamery w pobliżu stacji pośredniej kolejki linowej na szczyt Růžová hora. To właśnie na jej zboczach w gęstym zagajniku, znaleziono ich ciała.
Na miejscu zdarzenia biegły z zakresu medycyny sądowej potwierdził, że oboje zginęli nagłą śmiercią, a do zgonu doszło właśnie 28 grudnia.
Na podstawie tych informacji wszczęliśmy postępowanie karne w związku z podejrzeniem popełnienia szczególnie poważnego przestępstwa zabójstwa, a następnie samobójstwa - powiedziała Iva Kormošová, rzeczniczka policji kraju hradeckiego.
Wiele wskazuje na to, że Jana K. najpierw udusiła swojego 3-letniego syna Adama, a następnie sama odebrała sobie życie przez powieszenie.
Jednak ja podaje portal 24jgora.pl w sprawie jest wiele niejasności.
- Matka i syn leżeli obok siebie w lesie między Růzovą horą a chatą Portášké - mówią ratownicy, którzy znaleźli ciała. Początkowo wyglądało to tak, jakby zjeżdżali na sankach po zlodowaciałym zboczu góry i wypadli ze ścieżki.
Jak podają czeskie media, pomiędzy kobietą a jej byłym partnerem i ojcem Adama trwał sądowy spór o ustanowienie władzy rodzicielskiej.