Dziennikarz Andrzej Berezowski powołuje się na relacje obecnych i byłych pracowników Gminnego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Bogatyni. Według nich Sławomir Zawada zlecił kilku osobom zatrudnionym w spółce wykonanie remontu kawalerki w Zgorzelcu, a także prac wykończeniowych polegających m.in. na układaniu chodnika czy pielęgnowaniu zieleni na prywatnej posesji w Zawidowie. Podobnie miała robić Stella Gosk.
Najpierw my tam robiliśmy po godzinach, czy jakoś tak. A później w czasie pracy w GPO zaczęliśmy tam jeździć. Podpisywaliśmy listę, lufa i do prezesa. Robiliśmy chodniki. Parę razy tak było. Później pracownicy GPO jeździli tam non stop. Non stop – miał tak powiedzieć dziennikarzowi jeden z pracowników, do którego udało mu się dotrzeć.
Bereziak poinformował, że pracownicy dostawali za to niewielką gratyfikację, na przykład w postaci obiadu oraz premię z gminnej spółki.
"Tygodnik" opisuje także kwestię wypłaty 60 tys. zł ekwiwalentu za niewykorzystany urlop w GPO – do czasu objęcia przez Zawadę stanowiska prezesa spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna.
Obecny zarząd GPO twierdzi, że tylko w przypadku rozwiązania umowy o pracę można wypłacić ekwiwalent za zaległy urlop i domaga się zwrotu pieniędzy. Zawada bowiem nie odszedł z GPO. Jest na bezpłatnym urlopie, który wykorzystuje na pracę w PGE – czytamy w artykule.
Dziennikarz poruszył również temat nieprawidłowości dotyczących gospodarki śmieciami wykazanych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu.
Ani Zawada, ani Gosk nie skomentowali przedstawionych w materiale informacji. "Tygodnikowi" nie udało się z nimi skontaktować.
Cały artykuł można przeczytać w Tygodniku Solidarność, który można nabyć w wersji papierowej lub elektronicznej – tutaj.