26 marca 1987. Zgorzelec. Przed jednym z budynków przy ulicy Broniewskiego od wczesnego poranka zbiera się tłum ludzi. Zgromadzonym dokucza przenikliwe zimno i siąpiący deszcz. Tłum jest wyraźnie poruszony i aż kipi z emocji. Choć oczekiwanie się przedłuża, tłum nie maleje, wręcz przeciwnie systematycznie się powiększa. Sytuacji przygląda się liczny oddział ZOMO, Milicji Obywatelskiej i grupa funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. W końcu na widok czarnej milicyjnej wołgi emocje eksplodują – przeciągłe gwizdy, wycie tłumu i okrzyki – „Zabić go”, „Morderca”, „Ty gnoju”. Tak rozpoczęła się wizja lokalna z udziałem Romana – mordercy dwóch młodych zgorzelczanek.
Mroczny obiekt pożądania
Ta ponura historia, które wstrząsnęła mieszkańcami Zgorzelca i prawie skłoniła ich do dokonania linczu, rozpoczyna się prozaicznie – od chęci posiadania. 19-letni Roman bezrobotny mieszkaniec Pieńska, domorosły karateka, odwiedza w domu poznaną kilka tygodni wcześniej osiemnastoletnią Barbarę, uczennicę zgorzeleckiego ogólniaka. W czasie wizyty większe emocje niż dziewczyna wzbudza w nim jednak mini-wieża „Unitra Diora” i parę innych wartościowych przedmiotów. W czasie śledztwa zezna, że dzięki ich spieniężeniu chciał pokryć swoje wcześniejsze długi. Plan działania który opracowuje jest prosty – zdobyć i dorobić klucz i pod nieobecność mieszkańców dokonać kradzieży. Do działania przystępuje 12 marca, jednak nic nie idzie tak jak sobie zaplanował.
Nieoczekiwany powrót
Jak w każdej historii kryminalnej, także w tej jest wiele momentów kluczowych, które gdyby przebiegły inaczej, to zwykła kradzież nie skończyła się by podwójnym morderstwem. Moment pierwszy to sam początek, gdy Roman dzwoni do drzwi by przekonać się czy nikogo nie ma w domu a gdy słyszy odgłosy krzątaniny – ucieka. Mógł wtedy zrezygnować, wybrać inny termin… jednak żądza pieniądza wygrywa i po chwili wraca. W mieszkaniu zastaje Barbarę i jej koleżankę Izę. Chce ich się pozbyć, proponuje im odwiezienie taksówką do szkoły. Dziewczyny przystają na propozycję, jednak Roman do taksówki nie wsiada. W tym momencie dzieje się coś czego nie przewidział – dziewczyny nie jadą do szkoły ale na zakupy i wrócą znacznie wcześniej niż zakładał. Po odjeździe taksówki Roman przystępuje do plądrowania mieszkania. Ku jemu zaskoczeniu Barbara i Iza pojawiają się w domu a on sam w panice chowa się za wersalkę. Dom staje się pułapką a Roman nie wie jak się wydostać. Decyzja następuje szybko. Dwa mocne ciosy powalają Barbarę, Iza stojąca w przedpokoju zaczyna krzyczeć „Ratunku! Pomocy”, Roman szybko ją dopada i wali pięścią w szczękę. Relacja z wizji lokalnej jest sucha i pozbawiona emocji.
„Podbiegłem (do Barbary, która się w międzyczasie ocknęła) do niej i znów uderzyłem dwa razy – Basia znów upadła i uderzyła głową o poręcz fotela. Ale znów zaczęła krzyczeć Iza. Dalej leżała na podłodze. Podbiegłem do niej i uderzyłem ją z góry butem w twarz. Podbiegłem do kuchni i wziąłem nóż. Wróciłem do przedpokoju, pochyliłem się nad Izą i uderzyłem ją tym nożem dwa razy. Tu w klatkę piersiową. Za drugim razem nóż się złamał. Podbiegłem do kuchni po następny i uderzyłem jeszcze dwa razy. Iza przestała krzyczeć.”
Śmierć Barbary jest relacjonowana równie spokojnie, z tym spokojem co mrozi krew w żyłach – tu uderzyłem, tu upadła, ty wbijałem nóż – Roman pokazuje na milicyjnym manekinie kolejne ciosy które zadał swoim ofiarom. Wizja lokalna rozwikłuje zagadkę poważnych obrażeń Barbary. Morderca uderzał w pierś, jednak nie mogąc się przebić przez kurtkę aż 11 razy uderzył w szyję. Do dokonania zbrodni Roman używa trzech noży, bo dwa łamią się podczas zadawania ciosów.
Dlaczego je zabiłeś ?
Po zabójstwie Roman przysiada chwilę na kanapie, pozwala sobie na chwilę refleksji i przystępuje do działania. Ciało Izy blokuje drzwi wyjściowe, więc zaciąga je do łazienki. To samo próbuje zrobić z Barbarą ale jest mu za ciężko i rezygnuje. Nie rezygnuje jednak z kradzieży – zabiera wieżę, kasety i płaszcz do którego pakuje skradzione rzeczy. Wraca do Pieńska, gdzie się przepakowuje i rusza na Śląsk. W Katowicach sprzedaje za 100.000 zł wieżę i z tymi pieniędzmi rusza do Wrocławia, Poznania i Szczecina.
Ofiary zostają odkryte około godzin 13:00, gdy do Basi przychodzą koleżanki ze szkoły. Miejsce zbrodni przypomina scenę z amerykańskiego slashera , co skłania śledczych do wniosku, że morderca nie mówi wszystkiego. Dopytują się o to dlaczego ofiary są obnażone – jedna prawie całkowicie druga w połowie. Roman krąży, unika odpowiedzi – wydarzyło się coś czego sam się wstydzi. Sekcja zwłok nie wykazała by dziewczyny były zgwałcone.
Po morderstwie ludzie przekazują sobie wiele „relacji” – po mieście krążą co raz to bardziej niesamowite historię a morderca urasta do roli wampira, którego nie bawi samo zabijanie – on syci się cierpieniem swoich ofiar. Historią żyje całe miasto, wzrasta poczucie zagrożenia. W międzyczasie milicyjni śledczy typują sprawcę i rusza machina pościgowa. Roman zostaje rozpoznany na podstawie listu gończego i zatrzymany w Gryfinie w restauracji. Nie stawia oporu. W areszcie jeleniogórskim na pytanie śledczego – Dlaczego je zabiłeś ?, odpowiada – A dlaczego one wróciły ?
5 listopada 1987 roku – Roman zostaje skazany na 25 lat pozbawienia wolności i 10 lat pozbawienia praw obywatelskich.
Tekst powstał na podstawie artykułów prasowych z tamtego okresu.