NaStyku.pl

Jestem stąd i to miasto zawsze jest w moim sercu - rozmowa z Rafałem Groniczem

W młodości nie myślałem o tym, że zostanę burmistrzem. Chciałem pracować w korporacji. Jednak życie zaskakuje - wyznaje Rafał Gronicz. Rozmowa z burmistrzem Zgorzelca o jego prywatnym życiu i tym zawodowym.
Fot. naStyku.pl
Fot. naStyku.pl

Zapytam wprost - mieszka Pan w Zgorzelcu, czy może, jak wieść gminna niesie, przeprowadził się Pan do Goerlitz? 

Rafał Gronicz: Ja też słyszałem te plotki, muszę jednak rozczarować tych, którzy słyszeli o mojej willi z basenem w Goerlitz. To jakaś kompletna bzdura (śmiech). Jestem rodowitym zgorzelczaninem. Jako dziecko mieszkałem w bloku na ul. Tuwima, gdzie do dziś mieszka moja mama, uczyłem się najpierw w pobliskiej „trójce”, a później w „Śniadeckich” i wróciłem tu po studiach. Wybrałem Zgorzelec na miejsce do życia i nie planuję się stąd wyprowadzać. Nie wiem skąd się biorą takie legendy. Myślę, że moich sąsiadów z ul. Dzikiej, gdzie mieszkam już 25 lat, rozbawiłoby to tak, jak mnie. Można mnie spotkać w tej części miasta, bo często chodzę pieszo na zakupy do Carrefoura, czy do mamy na osiedle. 

Czyli willi z basenem Pan nie ma. To może chociaż ogródek? 

Rafał Gronicz: A ogródek, a nawet mini ogród, to akurat mam (śmiech). Niewielki, bo ani ja, ani żona nie przepadamy za pracami ogrodowymi. Chętnie jednak spędzamy w nim czas odpoczywając lub grillując ze znajomymi, których zapraszamy, kiedy mamy trochę wolnego.    

A jak Pan wspomina Zgorzelec z dzieciństwa i lat młodości? 

Rafał Gronicz: Wychowałem się na Osiedlu Centralnym, przy parku. Dużo czasu spędzaliśmy na dworze, a zimą zjeżdżaliśmy z “grzybka” na sankach. Pamiętam też zamknięte granice, książeczki walutowe i wyprawy do Goerlitz, gdzie chodziłem z mamą, ale też z klasą szkolną. To był zupełnie inny świat niż dzisiaj. A potem przyszły „dzikie” lata ’90. Kontrolę nad miastem, przy całkowitej bezradności policji, przejęła mafia, a gangsterskie porachunki przez pewien czas były smutną codziennością naszego miasta. Było „barwnie”, ale na szczęście mamy te czasy już za sobą. Mam nadzieję, że te historie na zawsze już pozostaną jedynie legendą. 

W młodości przyszłoby Panu do głowy, że zostanie Pan burmistrzem Zgorzelca? 

Rafał Gronicz: Absolutnie nie! Jednak życie samo pisze scenariusze. Co ciekawe, nie zawsze zgodne z naszymi planami. Kiedy wyjeżdżałem na studia do Wrocławia, nie brałem pod uwagę powrotu do Zgorzelca. Po studiach chciałem zostać w stolicy Dolnego Śląska i robić karierę w korporacji. Zgorzelec to był raczej plan mojej siostry, która za wszelką cenę chciała tu wrócić po studiach we Wrocławiu. Tymczasem życie spłatało nam niezłego figla i to ja wróciłem do domu, z czego zresztą bardzo się cieszę, a ona została we Wrocławiu i zrobiła karierę w korporacji. 

Ma Pan swoje ulubione miejsce w Zgorzelcu? 

Rafał Gronicz: Bardzo lubię Park Nadnyski. Kiedy tylko mam trochę czasu wolnego chętnie chodzimy tam na rodzinne spacery lub jeździmy na rowerze. Szkoda tylko, że tego czasu wolnego mam naprawdę mało. Bardzo lubię też Zalew Czerwona Woda, który od kilku lat porządkujemy i zagospodarowujemy z myślą o urozmaiconej rekreacji. Ja na przykład jestem wędkarzem, więc cieszy mnie, że to miejsce jest atrakcyjne także pod tym kątem. 

Do tego jeszcze wrócimy, ale na pewno są też miejsca w Zgorzelcu, które się Panu nie podobają. 

Rafał Gronicz: Oczywiście. Powiedziałbym nawet, że niektóre miejsca doprowadzają mnie do szewskiej pasji, szczególnie te, na które nie mam wpływu. 

Jakie na przykład? 

Rafał Gronicz: Na przykład “Kubuś”, czyli dawny Górniczy Dom Kultury, nieczynna galeria handlowa tuż przy moście Jana Pawła II, martwy Plac Pocztowy, zrujnowane budynki dawnej wytwórni makaronów przy ul. Wrocławskiej 4. Wszystkie obiekty są własnością prywatną i większość z nich jest w fatalnym stanie, ale w świetle obowiązujących przepisów nie mamy możliwości wymusić na właścicielach ani rozbiórki, ani doprowadzenia ich do stanu używalności. Dwa z nich, “Kubusia” i Wrocławską 4, zgłaszaliśmy do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego jako obiekty zagrażające bezpieczeństwu. Tylko co z tego, skoro właściciel ma prawo odwołania się od decyzji i z powodzeniem z niego korzysta? Procedury trwają, rudery straszą. Inaczej natomiast rzecz się ma z galerią przy moście i Placem Pocztowym. Pierwszy budynek powstał na terenie kupionym od Skarbu Państwa (nie od miasta) i wciąż nie działa, ale nie wiem z jakiego powodu. Pewnie jednak wiele osób zauważyło, że od strony ul. Piłsudskiego niedawno zniknęły blaszane ogrodzenia. To skutek 600 tys. zł kary, którą naliczyliśmy za bezumowne zajęcie miejskiego chodnika. Druga nieruchomość, Plac Pocztowy, to z kolei zagadkowe miejsce, o którym krążą wykluczające się opowieści. A mnie jest zwyczajnie szkoda, że to miejsce jest martwe. Dobrze chociaż, że ładnie się prezentuje. No i na koniec „słynny” budynek dworca PKP Zgorzelec Miasto.

No właśnie. Mieszkańcom trudno zrozumieć, że od tylu lat nie można się z tym uporać…Wiele osób zarzuca Panu brak działań.

Rafał Gronicz: Wiem, że wiele osób zarzuca mi bezczynność w tej sprawie, ale pozbycie się tego obiektu nie jest niestety proste. Gdybym we wrześniu 2015 roku wiedział to, co wiem dzisiaj, odmówiłbym przyjęcia nieruchomości od człowieka, który w 2008 roku kupił ją od PKP. Może oddałby to PKP, a my domagalibyśmy się od nich rozbiórki. Biorąc pod uwagę, że zależy to głównie od PKP, może znaleźliby wówczas więcej dobrej woli. Kiedy rada miasta zgodziła się w 2015 r. przyjąć nieruchomości od pechowego inwestora i miasto po raz pierwszy i ostatni weszło w posiadanie działki z budynkiem, chciałem oszczędzić nam wysokich kosztów rozbiórki. Dlatego zaproponowałem radzie sprzedaż. Wydawało się to rozwiązaniem lepszym dla budżetu. Nabywca znalazł się dopiero w szóstym z kolei postępowaniu publicznym. To była spółka, która miała na koncie liczne udane inwestycje w wielu miastach w Polsce. I szczerze mówiąc, jestem przekonany, że gdyby nie wlokące się ponad rok uzgodnienia z PKP, dzisiaj nie mielibyśmy już o czym rozmawiać. PKP, które najpierw w latach 90. doprowadziły dworzec do upadku, a potem nie chciały go oddać miastu, tylko sprzedać z zyskiem, są trudnym partnerem, choć mogłyby pomóc w pozbyciu się ruiny. Dopiero w drugim kwartale 2020 roku, po przeszło roku starań, firma uzyskała komplet niezbędnych pozwoleń i uzgodnień od PKP oraz władz wojewódzkich. I od razu rozpoczęli przygotowania do przeprowadzenia prac rozbiórkowych, żeby rozpocząć inwestycję. Nie ukrywam, powoli zaczynałem wierzyć, że najgorsze za nami i dworzec w końcu przejdzie do przeszłości. W lipcu tego samego roku okazało się, że nic z tego, bo zarząd spółki popadł w jakiś konflikt z prawem. Postępowanie upadłościowe zamroziło nieruchomości spółki, a kiedy w końcu sąd dopuścił do sprzedaży, nowy właściciel rozpoczął zmagania z PKP od nowa. Jednak wierzę, że do rozbiórki w końcu dojdzie. Mam nadzieję, że jesteśmy bliżej niż dalej tego momentu, a jeśli będę mógł w jakikolwiek sposób pomóc w uzyskaniu zgód i decyzji, na pewno nie odmówię. W końcu przed laty udało nam się doprowadzić do remontu dworca Ujazd, który – przypominam – także zamknięto. W 2012 roku. W przypadku tej stacji interweniowaliśmy z powodzeniem, ale same zabiegi naszego samorządu trwały aż 5 lat, bo przetarg na remont tego zabytkowego dworca przeprowadzono dopiero w 2017 roku. Mam nadzieję, że niekończący się serial o drugim dworcu też znajdzie szczęśliwy finał. 

To porozmawiajmy jeszcze o korkach i problemach komunikacyjnych. Koniec roku był pod tym względem wyjątkowo trudny, ale wyjazd z miasta i wjazd do niego przez rondo im. Solidarności już od dawna dają się nam we znaki. 

Rafał Gronicz: Jestem kierowcą, jak wielu innych mieszkańców Zgorzelca, dlatego rozumiem niezadowolenie. Często jednak zapominamy, że Zgorzelec powstał z przedmieść Goerlitz i dlatego  ma specyficzny układ drogowy, w dodatku obliczony na nieporównywalnie mniejszą w stosunku do dzisiaj ilość samochodów. Narzekamy, na tłok, korki i brak parkingów, ale przecież nie rozciągniemy miasta. Główne drogi prowadzą przez śródmieście, bo to tu jest most drogowy, który kiedyś łączył przedmieścia Goerlitz z centrum. Kolejki do granicy w Zgorzelcu to nic nowego, ale zapomnieliśmy o nich, bo wraz z wejściem Polski do Schengen zniknęły posterunki graniczne, a most autostradowy przejął ruch. Zapomniane obrazy wróciły, kiedy przejście autostradowe okazało się niedrożne z powodu przywróconych kontroli. Tak, jak kiedyś do przejścia granicznego ustawiły się kolejki, blokując miasto. A to pokazuje, że bardzo potrzebujemy nowych rozwiązań. Uważam, że drugi most drogowy, na północnym krańcu miasta odciążyłby miasto, bo część samochodów omijałaby centrum. Na wspólnej polsko-niemieckiej sesji w 2022 roku podpisaliśmy list intencyjny w tej sprawie. Staram się też o budowę drogi łączącej zjazd z autostrady przy Słowiańskiej z ul. Bolesławiecką. Jest szansa, że nowy inwestor, który ma rozpocząć działalność w Gminie Zgorzelec i częściowo na terenach w granicach miasta, przebuduje nie tylko zjazd autostradowy, ale też pomoże nam wybudować ten łącznik. Współpracuję w tej sprawie z wójtem Machajem. A niezależnie od tego walczę, aby GDDKiA zajęła się rondem im. Solidarności. W tym roku mija 11 lat od pierwszej interwencji miasta w tej sprawie. GDDKiA podpisała nawet z nami w 2018 roku porozumienie o budowie prawoskrętów, ale nic to nie zmieniło. Ciągle wypadamy z planu. Nie podoba mi się to, dlatego w styczniu byłem z interwencją w Ministerstwie Infrastruktury, któremu podlega zarządca ronda. Rondo to jeden z priorytetów komunikacyjnych. 

Od marca 2017 roku w Zgorzelcu nie ma Straży Miejskiej. Nie myślał Pan o jej przywróceniu?  

Rafał Gronicz: Myślę o tym. Źle zaparkowane samochody, rozjeżdżanie zieleni i coraz większy wandalizm. Myślałem, że współpraca z policją będzie dobrym rozwiązaniem, ale ta służba ma swoje problemy. Dlatego rozważam przywrócenie straży miejskiej. Na razie w ograniczonej formie, ale jednak. 

Mówił Pan wcześniej, że chciał robić karierę w korporacji, ale wrócił Pan do Zgorzelca. Wygrał Pan wybory na burmistrza miasta i pozostaje Pan na tym stanowisku od 18 lat. Musiał Pan mieć jakiś pomysł na nasze miasto? 

Rafał Gronicz: Miałem i mam! To prosty pomysł – sprawić, aby Zgorzelec był dobrym miejscem do życia. A zaczynałem od bezpiecznych, nowoczesnych i łatwo dostępnych placów zabaw. 18 lat temu bardzo ich w Zgorzelcu brakowało. Byłem wtedy świeżo upieczonym tatą, więc ta potrzeba była także moim doświadczeniem. Zaczynaliśmy od wymiany urządzeń na starych placach, a w miarę upływu czasu tworzyliśmy nowe miejsca zabaw dla dzieci. Początkowo powstawały przy szkołach i na podwórkach, ale nieco później stały się niemal obowiązkowym elementem projektów rewitalizacyjnych. Tak powstał Fort Bolka i Lolka, plac zabaw w Parku Nadnyskim i przy Bulwarze Greckim, plac przy ul. Konarskiego, czy strefa zabaw Natural Play na zalewie Czerwona Woda. Niebawem taki nowoczesny plac w konwencji parku linowego powstanie przy ul. Orzeszkowej/Turowskiej. Dzisiaj, kiedy tych miejsc mamy już dużo, wyzwaniem staje się ich bieżące utrzymanie i remonty. Podobnie rzecz się ma z boiskami szkolnymi i osiedlowymi. Moje pokolenie  grało w piłkę na boiskach asfaltowych, które w czasach naszego dzieciństwa były szczytem nowoczesności. Z upływem lat asfaltowe nawierzchnie uległy zniszczeniu, nie dało się na nich bezpiecznie grać, a na ich rozbiórkę nie było pieniędzy. Kiedy więc pojawiły się pierwsze programy budowy nowoczesnych, ogólnodostępnych boisk nasz samorząd zaczął z nich korzystać, dzięki czemu dzisiaj uczniowie naszych szkół mają naprawdę dobre warunki do uprawiania sportu, a mieszkańcy mogą korzystać z nowoczesnych obiektów przyszkolnych, osiedlowych, czy parkowych, bo większość z nich jest ogólnodostępna. W ostatnich latach w mieście przybyło też siłowni zewnętrznych, które powstały z inicjatywy mieszkańców w ramach Budżetu Obywatelskiego Zgorzelca, który  utworzyliśmy w 2016 roku. 

No i wspomniany wcześniej Zalew Czerwona Woda? 

Rafał Gronicz: jak już wspominałem zalew jest jednym z miejsc, które szczególnie lubię. I nie tylko ja, dlatego bardzo mi zależało na jego uporządkowaniu i zagospodarowaniu pod rekreację. Niestety bez kąpieliska, bo woda w zbiorniku nie spełnia norm bezpieczeństwa, na co nie mamy wpływu. Zalew jest zasilany przez rzekę Czerwona Woda, do której trafiają różne zanieczyszczenia. Może w przyszłości uda się pozyskać jakieś fundusze na filtrowanie wody wpływającej do zbiornika, teraz jednak nas na to nie stać. Nie stać nas też było na kompleksowe, całościowe nowe zagospodarowanie terenów wokół, tym bardziej cieszę się, że znaleźliśmy sposób na to, żeby sukcesywnie porządkować i urządzać teren wokół zbiornika. Dzięki projektom unijnym zdobyliśmy pieniądze na wybudowanie tam w ostatnich latach malowniczych i wygodnych mostków łączących brzegi rzeki, ścieżek spacerowych, konnych i rowerowo-rolkowych. Dzieciakom młodszym i starszym stworzyliśmy naprawdę fajną przestrzeń do zabawy, a rodzinom i innym korzystającym z różnych form aktywnego wypoczynku, przyjazne miejsce do spędzania wolnego czasu, z zadaszonymi wiatami, bezpiecznym paleniskiem na ognisko i stanowiskiem dla wędkarzy. To ostatnie cieszy mnie szczególnie, bo sam wędkuję. Chciałbym, aby to miejsce było taką zgorzelecką strefą rekreacji. Mam nadzieję, że z czasem zalew będzie tak popularny, jak Park Nadnyski, który od czasu urządzenia go na nowo jest bardzo chętnie odwiedzany przez mieszkańców Zgorzelca i Goerlitz, którzy tam spacerują, biegają, jeżdżą na rowerze, a nawet piknikują. 

A co dla Pana było największym albo najtrudniejszym wyzwaniem w ciągu tych lat urzędowania? 

Rafał Gronicz. Na pewno hala PGE Turów Arena. Kiedy została otwarta Turów grał w ekstraklasie, a kibice mogli cieszyć się meczami swoich ulubieńców. Mam nadzieję, że nasza drużyna do pierwszej ligi, czy ekstraklasy jeszcze wróci i znowu będzie grać swoje mecze na naszej hali. Nie oznacza to jednak, że na hali nic się teraz nie dzieje. Oprócz koszykówki, która wciąż jest tam obecna, bo na hali oprócz treningów odbywają się także mecze, mieszkańcy Zgorzelca i okolic spotykają się w hali na koncertach, widowiskach operowych, czy kabaretach. Działa tam też dobrze prosperująca siłownia, gabinet masażu, sala treningowa Kick-Fightera, wykorzystana jest powierzchnia biurowa, jest też duża, wygodna sala konferencyjna. Ta duża inwestycja dobrze służy mieszkańcom Zgorzelca.  Obecnie największe wyzwanie stanowią kompleksowa przebudowa krytej pływalni oraz remont basenów letnich. Ze względu na wysokie koszty, jakie wiążą się z tymi zadaniami, wolałbym pozyskać dofinansowanie zewnętrzne, żeby nie obciążać budżetu. Trochę zabrakło nam szczęścia, bo   najpierw planowany remont opóźniła pandemia, po której przyszedł kryzys, wywołany wojną na Ukrainie. Wzrost cen energii i ciepła, wzrost cen materiałów, których też zaczęło w tym czasie brakować na europejskich rynkach, zmiany podatkowe, wszystko to nie sprzyjało podejmowaniu decyzji o rozpoczynaniu dużych inwestycji. Szczególnie, że nie byliśmy w gronie samorządów lubianych przez poprzedni rząd, który owszem przyznawał nam środki, ale na zupełne inne zadania, w znacznie skromniejszych kwotach. Dla przykładu, w Rządowym Funduszu Polski Ład nie znalazło się 5 mln zł na modernizację naszego basenu odkrytego, ale znalazło się 30 mln zł na przebudowę basenów letnich w Bolesławcu. Trudno to zrozumieć, ale trzeba iść do przodu. Mam nadzieję, że w końcu także nasze wnioski o dofinansowanie modernizacji basenów znajdą się na liście dotowanych. Czekam niecierpliwie na środki z KPO, licząc, że wsparciem będzie objęty także ten rodzaj inwestycji.    

Czyli plan na remont basenów jest? 

Rafał Gronicz: Jest. Mamy dokumentację z pozwoleniem na budowę pływalni i PFU dla basenu odkrytego, aktualizujemy wyceny i będziemy działać.    

No jak się nie ma prywatnego basenu w Goerlitz...

Rafał Gronicz: (śmiech) Nie, nie mam. I tak samo jak wszyscy mieszkańcy miasta, chciałbym korzystać z nowoczesnego basenu w Zgorzelcu. 

Dziękuję za rozmowę. 

 

Aktualna ocena: 2,6/5
Oceń zdjęcie:
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym jeszcze nie napisaliśmy? Pisz na adres e-mail: lub daj znać nam na Facebooku.

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

fot. KPP Lubań

Policjanci wspólnie z KAS zabezpieczyli nielegalny alkohol i papierosy

Życie
czwartek, 18 kwietnia 2024, 08:52
ubańscy policjanci wspólnie z funkcjonariuszami Dolnośląskiej Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) Oddział w Zgorzelcu zabezpieczyli 11 litrów alkoholu, około 2 kg krajanki tytoniowej oraz 150 sztuk papierosów bez polskich znaków akcyzy.

Zobacz również