Pozdrawiam Was wspaniali humaniści, którzy nie czytacie książek, gazet i czasopism, wszak wszystkie te diabelskie fanaberie swoim zaistnieniem przyczyniły się do śmierci jakiegoś drzewa. Bądźcie pozdrowieni, którzy nie ustroiliście dzieciom na święta choinek! I wy, którzy brzydzicie się jeździć wybudowanym kilka lat temu fragmentem autostrady A4 z Jędrzychowic do Krzywej, bo czyż nie wycięto wówczas olbrzymich połaci lasu, ot choćby w rejonie Bielawy Górnej? Ave Wam, którzy z obrony brzóz, lip, sosen, topól i kasztanowców uczyniliście ostatnio przewodni temat internetów. Niegodny jestem, by Wam w oczy spojrzeć, bo ja, o nieszczęśliwy, śpię normalnie w związku z wycinką drzew. Tak jak nie mam problemów z jedzeniem mięsa. Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Biję się w pierś. Ale wiecie co, wy też się stuknijcie… w głowy.
I żeby była jasność, nie mówię wcale, że ostatnio znowelizowana ustawa o nomen omen ochronie środowiska, zwana teraz Lex Szyszko, od nazwiska ministra, który podpisał się pod poprawkami dotyczącymi wycinki drzew, jest dobra. Ja tak nie twierdzę! Chciałbym jedynie przypomnieć odwieczne i fundamentalne prawo własności i prawo właściciela do zarządzania swoją własnością. Sam się dziwię, że to mówię, ale zgadzam się z ministrem Szyszką, że jeśli ktoś bez niczyjej zgody posadził drzewo na własnym podwórzu, to i na jego usunięcie zgody uzyskiwać nie powinien. Ta ustawa jest jednak zła, bo jest zbyt liberalna, bo wprowadza wolna amerykankę, takie owsiakowe róbta, co chceta.
Ale wiecie co… To nie tylko prawo jest złe. Źli są przede wszystkim ludzie, którzy je wykorzystują do złych celów. Bo jeśli wycinane są drzewa nad Rospudą, czy z terenów objętych ochroną w ramach programu Natura 2000, bo jeśli karczowana jest Puszcza Białowieska, pod nóż idą parki, czy zdrowe drzewa na ulicach miast to, to jest skurwysyństwo. Ale jeśli usuwane są drzewa ewidentnie chore, spróchniałe, rosnące pod liniami energetycznymi albo na terenach planowanych pod ważne, infrastrukturalne inwestycje to… odpuśćcie sobie wielce szanowni humaniści. Nie dajcie sobą manipulować, bo to, co czym się tak bardzo bulwersujecie ostatnio w internetach, to bardzo często bullshit, post prawda i fake.
Owszem wiele z tych zdjęć, filmów, czy memów jest prawdziwych, ale warto też wziąć pod uwagę poprawkę na skalę. Dziesięć było fotek, które Was rozwścieczyły? Piętnaście? Osiem filmów? Na całą Polskę? A czy jesteście pewni, że wycinka, która Was tak wkurzyła, nie byłaby możliwa także na podstawie przepisów obowiązujących przed 1 stycznia 2017?
Trochę z przekory, trochę z charakteru wcielam się w tym tekście w rolę advocatus diaboli. Ale to dlatego, żebyśmy wszyscy powściągnęli nieco emocje i pamiętali o tym, że ze ścinanych drzew strugane są kopie, kruszone potem o nasze głowy w politycznej walce.
To ten zapis wygenerował patologię:
Zgodnie z ustawą ustawy z dnia 16 grudnia 2016 r. o zmianie ustawy o ochronie przyrody i ustawy o lasach (Dz. U. z 2016 r. poz. 2249) od 1 stycznia 2017 r. nie jest wymagane (z wyłączeniem terenów wpisanych do rejestru zabytków) uzyskanie zezwolenia właściwego organu na usunięcie:
– drzew lub krzewów, które rosną na nieruchomościach stanowiących własność osób fizycznych i są usuwane na cele niezwiązane z prowadzeniem działalności gospodarczej;
– drzew lub krzewów usuwanych w celu przywrócenia gruntów nieużytkowanych do użytkowania rolniczego.
– krzewu albo krzewów rosnących w skupisku, o powierzchni do 25 m2;
– drzew, których obwód pnia na wysokości 130 cm nie przekracza:
a) 100 cm – w przypadku topoli, wierzb, kasztanowca zwyczajnego, klonu jesionolistnego, klonu srebrzystego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego,
b) 50 cm – w przypadku pozostałych gatunków drzew.
